Ven, ven Señor , no tardes…. Ven, ven que te esperamos….W tłumaczeniu: Przyjdź Panie, nie spóźniaj się, przyjdź, czekamy na Ciebie…

To refren jednego ze śpiewów adwentowych, którego uczę dzieci na katechezie. Myślę, że tak jak w Polsce, niektóre śpiewają i aż krzyczą całym sercem, inne, zdziwione że skoro Jezus jest między nami cały czas, to niepotrzebnie go prosimy by przyszedł znów. Nieważne….i bardzo ważne by znów powiedzieć: Tak, w mojej wierze prawie wszystko jest jasne…. Poza dylematami, które wciąż się rodzą i wcale jasne nie są.

Na Kubie nie ma żadnych tradycji adwentowych czy świątecznych. Od 1998 roku 25 grudnia jest dniem wolnym od pracy i szkoły, bo poprosił o to nasz św. Jan Paweł II przy okazji swojej wizyty na wyspie. W rodzinach, które mają kogoś za granicą pojawiają się choinki ze światełkami, ale większość nie wie co oznacza to dziwne drzewko, które przecież na Kubie nie rośnie. Stąd można spotkać choinke, która zdobi restaurację lub jakiś prywatny sklepik przez cały rok. Jest po prostu ładna i przyciaga klientów.

Już kilka razy opowiadałam moim siostrom we wspólnocie o naszych polskich roratach z lampionami i programem duszpasterskim, serduszkach z dobrymi uczynkami, zabieraniu figurki Niepokalanej do domu by rodzina modlila się wspólnie. Tu jest inaczej….

Adwent praktycznie nie istnieje, nie ma kultu św. Mikołaja (jeśli ktoś otrzymuje prezent, to w dniu 6 stycznia przynoszą je Królowie – Magowie). W parafiach pojawiają się wieńce adwentowe, ale ponieważ trudno tu o zakup świec i trzeba je oszczedzać, często nie zapala się ani pierwszej ani pozostałych trzech. Na dzień 8 grudnia – Święto Niepokalanej już wystawia się figurki i buduje szopki, w których brakuje jeszcze Dzieciątka Jezus, ale już wszystko jest oświetlone i gotowe do Świąt.

Jeśli Kościół jest otwarty, jak w naszej parafii,  to w ciągu dnia zaczynają się procesje turystyczne do szopki, by zrobić zdjęcie, pośmiać się, zainteresować czymś dzieci. Dla nas jest to okazja do krótkiej katechezy, bo niestety wielu kubańczyków to wciąż ludzie niewierzacy, bardziej przez ignorancję i obojetność niż przez brak możliwości. Nieliczna grupa katolików uczestniczy w nowennie do Niepokalanej i w adwencie śpiewa inną pieśń: Naród który kroczy przez świat i krzyczy : Panie Przyjdź. Naród, który szuka w tym życiu wielkiego wyzwolenia… My biedni, którzy czekamy nowego poranka i którzy złożylismy naszą ufność w Tobie – Wyzwolicielu! To śpiew, który naprawdę mógłby płynąć z serca i odzwierciedla tesknotę niektórych kubańczyków, ale brakuje entuzjazmu i wiary w wyśpiewaniu pełnym tchem. Rekolekcje parafialne nie istnieją. Brak kapłanów, a może też i wiernych zainteresowanych nawróceniem.

Ja z siostrami ze wspólnoty organizujemy w jedną sobotę do połdnia dzień skupienia dla nastolatków i w niedzielę po południu dla młodziezy starszej, by choć zaakcentować różnice między czasem zwykłym i swiatecznym i potrzebę oczekiwania z czystym sercem oraz poprosić kapłanów o spowiedż dla nielicznych.

Co więcej mi pozostaje? Potęsknić za polskimi tradycjami.Trochę tak… Zawsze z wdzięczną modlitwą za tradycje, które mnie uformowały, ale też tu i teraz, pozwolić Jezusowi by uczynił mnie zwiastunem nadziei, głosem na pustyni, gwiazdą co drogę wskazuje….

Przez małe gesty miłości, cotygodniowa katecheza na odległych wioskach, śpiew: Maranatha, modlitwę, której uczę dzieci, opowiadania biblijne, które otwierają serca i świadectwo, że trzeba czekać, na coś, na Kogoś. Tam gdzie się da – namiastka choinki, z jakiejś gałęzi palmowej, z ozdobami z kolorowego papieru ( owijamy pudełka po zapałkach i sklejamy łańcuchy). W domach misyjnych  wspólnie z dziećmi i dorosłymi wieszamy białe prześcieradło na ścianie i z projektora oglądamy film o Bożym Narodzeniu, zawsze z akcentem na Bożą Miłość, która przychodzi w warunki najuboższe, by dzielić z nami wszystkie nędze i trudy.

Akcent świąteczny: na ostatniej katechezie podzielimy się kawałkiem tortu, kupimy dla dzieci napój (to dwa rarytasy, których nie może zabraknąć przy celebrowaniu Urodzin), wręczymy każdemy jednego balona i cukierka długiego na 10 cm, zaśpiewamy kilka piosenek – kolęd i tych, którzy mogą, zaprosimy na Msze św. w parafii.

Niewielu przyjedzie. Na wioskach życie płynie swoim rytmem poszukiwania czegoś do zjedzenia i pracy w polu i przy zwierzętach. Dorośli będą się troszczyć o małego świniaka, który pieczony jest tu tradycją sylwestrową. Dzieci będą dopytywać, czy w tym roku dotrą na Kubę Trzej Królowie z podarkami. Ale tego zagwarantować nie możemy…Pozostaje modlitwa, śpiew, radosne oczekiwanie z wciąż aktualną nadzieją adwentową i Wasze wsparcie modlitwą i ofiarą, by Historyczny Jezus – Żyd narodzony w Betlejem mógł dziś objawić się Mistycznie, jako Kubańczyk, Polak… jeden z nas o sercu wypełnionym miłością, pokojem i wszelkim dobrem.

Z serca pozdrawiam życząc błogosławionych Świąt,

s. Anna Łukasińska – Kuba, Manzanillo, Adwent 2017 

s. Anna – I śluby zakonne złożyła w 2000 roku w Zgromadzeniu Sióstr Salezjanek. Od 2015 roku rozpoczęła pracę misyjną na Kubie.