Wprowadzenie

Na początku przekazuję serdeczne życzenia z okazji Stulecia obecności Córek Maryi Wspomożycielki w Polsce i bardzo dziekuję za zaproszenie do przypomnienia bolesnych losów sześciu sióstr Polek podczas II wojny światowej!

Jak zostało wspomniane w drugim tomie historii Zgromadzenia, którego redaktorką jest siostra Mariapia Bianco CMW[1], sześć Córek Maryi Wspomożycielki przeżyło niezwykle bolesny czas w więzieniu w Wilnie oraz podczas przymusowych robót na południu byłej Ostmark Rzeszy Niemieckiej w latach 1942-1945 (Ostmark to nazwa powszechnie używana w języku niemieckim na oznaczenie Austrii po aneksji do nazistowskich Niemiec w 1938 roku przez Adolfa Hitlera – przypis tłumacza).

„Fiat voluntas tua”[2], tymi trzema słowami siostra Stefania Kołodziejczyk uspokoiła siebie i wizytatorkę, matkę Teresę Pentore, do której wysłała relację o bolesnej sytuacji w jakiej się znalazła w 1942 roku. Dzięki trzeciemu wezwaniu modlitwy Ojcze nasz, sześć sióstr Polek zaakceptowało swój bolesny los podczas II wojny światowej. Udało im się go przezwyciężyć, ponieważ zinterpretowały go jako tajemniczy znak „woli Bożej”.

W sprawie dokumentacji dotyczącej stosunków polsko-litewskich, szczególnej sytuacji w Wilnie, narodowo-socjalistycznego projektu deportacji do Europy, pracy przymusowej w rolnictwie i przemyśle zbrojeniowym, repatriacji przez aliantów itp., zapraszam do zapoznania się z odpowiednią literaturą w języku polskim.

W 1946 roku, cztery z sześciu sióstr Polek, będących wtedy jeszcze we Włoszech, napisały szczegółową relację o swoich doświadczeniach, opisując brzemienne w skutki wydarzenia z czasu z przed i podczas pobytu w więzieniu w Wilnie, ich deportacji do Austrii i ich robót przymusowych w Karyntii i Styrii[3].

W moim wystąpieniu zostaną krótko opisane indywidualne doświadczenia sześciu sióstr, uzupełnione informacjami uzyskanymi dzięki badaniom, które przeprowadziłam na miejscu, w Karyntii i Styrii. Niektóre refleksje końcowe uwydatnią głęboką wiarę tych sióstr[4].

  1. Bolesny Los

Więzienie i deportacja

Coraz bardziej drastyczne restrykcje nałożone przez Rosjan w 1940 roku, kiedy to przejęli władzę w Wilnie, oraz przez nazistowskich Niemców w 1941 roku, spowodowały, że 27 marca 1942 roku uwięziono osiem sióstr wraz z tysiącami Polaków i Żydów. W państwowym więzieniu Łukiszki żyły w strachu i przerażeniu przez dwa miesiące, wciąż w obliczu możliwości śmierci. Po ich uwolnieniu 23 maja 1942 roku, sześć z nich – 10 czerwca 1942 roku – zostało wywiezionych do Rzeszy Niemieckiej wraz z innymi 221 kobietami i 428 mężczyznami. 26 czerwca, według siostry Stefanii Kołodziejczyk, mogły wybierać między pracą przymusową w rolnictwie a pracą w przemyśle zbrojeniowym w obozie Spittal an der Drau (Karyntia). Siostra Marianna Chodziutko i siostra Stefania Boberyko zdecydowały się na pracę w przemyśle, pozostałe cztery na prace rolnicze – w urzędach pracy w Hermagor i Villach zostały przydzielone miejscowym rolnikom.

W ten sposób polskie siostry podzieliły los ponad miliona zagranicznych robotników zatrudnionych na terenie dzisiejszej Austrii w latach 1939-1945. W 1944 roku wzrósł udział Polaków wśród cywilnych robotników zagranicznych w Reichsgau Styria-Karyntia do 30%, czyli do 31 000 osób.

Praca przymusowa w południowej Ostmark

Przymusowa praca rolnicza w Karyntii

Siostra Stefania Kołodziejczyk

Siostra Stefania pracowała od czerwca 1942 do czerwca 1944 roku w gminie Kirchbach im Gailtal (w dolinie Gail) – cztery dni u dobrej katolickiej rodziny Josefa Zebedina w Griminitzen, a od 1 lipca u protestanckiej rodziny Karla Buchachera w Stranig. Musiała zajmować się świniami, była odpowiedzialna za dom i pomagała przy pracach w polu. Ponieważ ciężka praca nadszarpnęła jej zdrowie, poprosiła o przeniesienie, które zostało jej przyznane w połowie czerwca 1944 roku.

W małej wiosce Pörtschach w gminie St. Stefan im Gailtal została najpierw zatrudniona przez Lorenza Haberle, a od 1 września przez Josefa Lacknera, gdzie ponownie doszła do kresu sił fizycznych.

Siostra Franciszka Jaworska

Siostra Franciszka spędziła wszystkie trzy lata w Reisach w gminie Kirchbach u protestanckiej rodziny Christiana Edera. Ona również była zajęta od rana do późnego wieczora, opiekując się zwierzętami, wykonując prace domowe i rolnicze.

Ponieważ Reisach znajduje się w pobliżu Stranig, siostra Stefania i siostra Franciszka często odwiedzały się idąc pieszo. Oryginalna fotografia, przechowywana przez pana Franza Edera, syna Christiana Edera, a otrzymana od jego matki, przedstawia siostrę Franciszkę z rodziną jego ojca i małą owieczką. Zdjęcie zostało zrobione w ogrodzie przed stosem drewna, który do dziś wygląda tak samo[5].

Siostra Józefina Gawrońska

Siostra Józefina została przydzielona do pracy przymusowej na farmie pana Josefa Warmutha w Würmlach, gmina Kötschach-Mauthen – w odległości 30 minut pociągiem od siostry Stefanii i siostry Franciszki. Ponieważ w Würmlach odprawiano nabożeństwa dla polskich robotników skazanych na roboty przymusowe, trzy siostry mogły się tam czasami spotykać. Ale już w maju 1943 roku siostra Józefina rozpoczęła służbę w położonym nad brzegiem jeziora hotelu „Wulfenia”, prowadzonym przez rodzinę Bergmannów w gminie Hermagor-Pressegger See.

Według legitymacji ubezpieczeniowej była tam zatrudniona do końca lutego 1944 roku na II poziomie płac, głównie zmywając naczynia. Zapewne ze względów zdrowotnych przeniosła się następnie do domu pastora protestanckiego, a później być może, jak wynika z niektórych zapisków w niektórych listach, w okolice siostry Marianny Chodziutko w Styrii.

Siostra Maria Rudzińska

Siostra Maria, najmłodsza z sióstr, przebywała w pierwszym roku w Dröschitz, w gminie Velden am Wörther See, w odległości ok. 80 km od siostry Stefanii i siostry Franciszki i ok. 26 km od wspólnoty FMA w Klagenfurcie. Na farmie Stöffele wysiłek fizyczny ciężkiej pracy w stajni, na polach i w pobliskiej restauracji osłabił ją do tego stopnia, że wkrótce ciężko zachorowała. Odkąd jej pracodawca Matthäus Tischler został aresztowany za krytykę nazistów i ukarany wycofaniem zagranicznych pracowników – zmarł w obozie koncentracyjnym w Dachau w 1945 roku – siostra Maria została przeniesiona do Feistritz an der Gail latem 1943 roku.

Okres służby w rodzinie Kaiserów, o orientacji skrajnie narodowosocjalistycznej i antyreligijnej, stanowił dla niej codzienną walkę. Po półtora roku poszła do pracy w tej samej wsi u rodziny pana Johanna Kattniga, hojnego i dobrego katolika, ale najwyraźniej natrętnego. Dzięki stanowczości i sile wewnętrznej zdołała zachować swoją godność.

Praca przymusowa w przemyśle zbrojeniowym w Styrii

Siostra Marianna Chodziutko

Siostra Marianna przebywała samotnie w obozie Winkl w Kapfenbergu od 1942 do początku maja 1945 roku. Według jej własnej relacji, kiedy pierwszy raz zobaczyła swoje miejsce pracy, odniosła szokujące wrażenie: myślała, że jest w piekle z rozpalonymi piecami gorącego żelaza. W rzeczywistości siostra Marianna trafiła do odlewni żeliwa Böhler w Kapfenbergu, która po przyłączeniu Austrii do Niemiec stała się narodowosocjalistyczną hutą stali. Ciężkiej pracy hutniczej towarzyszyły trudy w obozie pracy, kontrole strażników koszarowych i atak pluskiew. Nawet jeśli dni pracy zaczynały się o 4 rano i kończyły się o 10 wieczorem, siostra Marianna, w przeciwieństwie do innych sióstr pracujących w rolnictwie, mogła otrzymywać dni wolne w Boże Narodzenie i w Nowy Rok.

Siostra Stefania Boberykówna

Według informacji księdza Józefa Straucha, który po wizycie u sześciu polskich sióstr wysłał list adresowy z miejscami ich zamieszkania do dr. Josefa Kadrasa, administratora diecezji Gurk-Klagenfurt, z prośbą, aby siostry mogły zamieszkać we wspólnotach zakonnych, siostra Stefania została umieszczona w Grazu, w obozie Liebenau, barak 35, co sugeruje, że była zmuszona do wykonywania przemysłowej pracy przymusowej w Steyr-Daimler-Puch AG. To miejsce pracy znajdowało się w pobliżu parafii księdza Bosko w Grazu, więc siostra Stefania, jak zauważa w swoich listach siostra Marianna, mogła często odwiedzać współbraci salezjanów. Siostra Stefania, której praca najwyraźniej nie była zbyt męcząca, mogła spotkać się z siostrą Marianną w Kapfenbergu w Nowy Rok 1943. Nie wiadomo nic o ewentualnych innych miejscach jej pracy przed odejściem ze Zgromadzenia Córek Maryi Wspomożycielki.

Pobyt we Włoszech i powrót do Polski

Wraz z bezwarunkową kapitulacją Niemiec w dniu 8 maja 1945 roku, przymusowi robotnicy, którzy do tej pory byli praktycznie wyjęci spod prawa, stali się wysiedleńcami. Do końca września 1945 roku z byłej Rzeszy Niemieckiej repatriowano 10 mln cudzoziemców. Ze strefy brytyjskiej w południowej części Rzeszy, od maja do grudnia 1945 roku, ok. 100 tys. osób przetransportowano do krajów ich pochodzenia. Siostry Polki dołączyły do transportu jadącego do pobliskich Włoch.

Siostra Stefania Kołodziejczyk i siostra Franciszka przyjechały do Regionu Emilia. Stamtąd dotarły pod koniec 1945 roku do Domu Generalnego w Turynie, gdzie włoskie siostry pomogły im stopniowo włączyć się w normalne życie jako wolne obywatelki.

Siostra Marianna Chodziutko, a nieco później także siostra Maria Rudzińska dotarły do Padwy, gdzie prawdopodobnie przebywały do początku lipca 1946 roku. Siostra Maria Rudzińska zmarła 19 listopada 1946 roku w Turynie, w wieku 27 lat, z powodu utraty zdrowia w pracy przymusowej.

Siostra Stefania, siostra Franciszka i siostra Marianna mogły wyjechać pod koniec sierpnia 1946 roku, z dziesięcioma innymi siostrami Polkami, pociągiem towarowym, który zawiózł je z Rzymu do Polski. 8 września, po długim czasie rozstania, miały radość ponownego spotkania matki Laury Meozzi w Pogrzebieniu.

  1. 2. Głębokie doświadczenia

Cierpienie w różnych wymiarach

Zapewne siostra Stefania, siostra Franciszka i siostra Marianna przypominały w dziesięcioleciach powojennych, w których ponownie poświęciły się dobru dzieci i młodzieży, wiele innych ludzi powojennego pokolenia, dla których odcięcie się od dramatycznych doświadczeń wojny stało się strategią przetrwania. Można przypuszczać, że nie chciały zbytnio obciążać ludzi w swoim otoczeniu tym, co im się przydarzyło. Jednak cierpienie, które opisały w swoich opowieściach z 1946 roku, zawsze było w nich obecne.

Siostry cierpiały wszelkiego rodzaju bóle fizyczne zarówno w więzieniu wileńskim, jak i podczas pracy przymusowej, co często doprowadzało je do skrajnego wycieńczenia. Podczas bombardowań narażone były na ogromny strach i egzystencjalne lęki, doznały separacji, samotności i niepewności co do losu, który je czekał.

Szczególnie mocno przeżyły szok kulturowy: z powodu całkowitej nieznajomości języka niemieckiego (poza siostrą Stefanią Kołodziejczyk) większość z nich początkowo miała problemy z komunikacją, co potęgowało tęsknotę za domem. Do tego dochodziło wyzwanie bycia w rodzinach protestanckich, antyreligijnych i nazistowskich. Siostra Maria Rudzińska stanęła w obliczu izolacji społecznej w środowisku restauracji.

Jako bardzo stresujące doświadczenie na poziomie psychologicznym, siostry przeszły również upokarzającą procedurę rozlokowywania w nazistowskich urzędach pracy w Karyntii – czuły się jak bydło na rynku ze względu na cenę, jaką musieli za nie zapłacić pracodawcy. Były również przedmiotem obelg i pogardy ze strony niektórych pracodawców, a także samowolnego ucisku ze względu na swą polską tożsamość.

Sześć sióstr było również narażonych na tortury i niebezpieczeństwa moralne: przez Rosjan, gdy jeszcze były w Wilnie, przez bardzo poniżające i traumatyczne dezynfekcje podczas deportacji, a także – w przypadku młodej siostry Marii Rudzińskiej – przez niepokój związany z próbami zbliżania się do niej pewnego polskiego wielbiciela i prowokacjami jednego z pracodawców. Głęboka nostalgia z powodu bolesnego braku zwykłego pokarmu duchowego potęgowała liczne cierpienia polskich sióstr.

Doświadczenia pocieszające

Pomimo tego jednak, w swoich relacjach siostry te wielokrotnie wyrażają wdzięczność za otrzymaną pomoc, ludzką uwagę i duchowe doświadczenia Taboru. Opisują pełne miłości wsparcie sióstr polskich, włoskich i niemieckich, zwłaszcza matki Laury Meozzi, siostry Marii Giebel i siostry Reginy Ostern; konkretną pomoc, jaką otrzymywały od ludzi dobrej woli w Austrii; możliwość przyjmowania sakramentów Eucharystii i pokuty, chociaż rzadko, co czyniło je bardzo szczęśliwymi; wizyta siostry Marii Giebel w kwietniu 1943 roku i księdza Józefa Straucha, delegata polskiego Inspektora salezjańskiego, w lipcu tego samego roku.

Szczególnie intensywną radość duchową przeżyła siostra Stefania Kołodziejczyk, siostra Franciszka Jaworska i siostra Maria Rudzińska z okazji ślubów wieczystych, które złożyły w sierpniu 1944 roku w Klagenfurcie.

Indywidualne strategie przezwyciężania cierpień

Same te intensywne, ale rzadkie chwile pocieszenia nie zapewniłyby siostrom wytrzymałości, której potrzebowały, by stawić czoła trudom codziennego życia. Każda z nich musiała znaleźć źródła siły, aby każdego dnia czerpać nowe motywacje i nową ufność. Relacje z ludźmi i z Bogiem, które sześć polskich sióstr umiało nawiązywać indywidualnie, dawały im niezbędne wewnętrzne wsparcie.

Tak więc, na ile to było możliwe, osobiście lub listownie, utrzymywały kontakt ze sobą, z matką Laurą i siostrami Polkami, z Przełożonymi Generalnymi: siostrą Luisą Vaschetti i siostrą Lindą Lucotti, z wizytatorką siostrą Teresą Pentore i z siostrami ze wspólnoty w Klagenfurcie. Ostatecznie jednak żyły w postawie poddania się woli Bożej i zaufania Maryi.

Ponieważ jednak nie było im łatwo utrzymywać kontakt z Bogiem i Maryją poprzez modlitwę z powodu stresującej i długotrwałej pracy, zamieniały pracę w modlitwę, a medytację w akty strzeliste.

  1. 3. Osoby odważne

Kobiety silne

Wszystkie sześć polskich sióstr, które musiały wykonywać przymusową pracę w Austrii, podzieliło los milionów kobiet w Europie. Wiele z tych kobiet było w stanie zapewnić sobie przetrwanie, rozwijając niezłomną wolę życia, wzmacniając wielką odwagę i hart ducha, zwłaszcza w największych trudnościach. Siostry z Wilna również okazały się być równie silnymi kobietami.

Zesłane do pracy przymusowej, siostry, które do tej pory były przyzwyczajone do pracy w placówkach oświatowych, musiały zmobilizować wszystkie siły fizyczne, aby sprostać wymaganiom pracodawców.

Oprócz rzetelności wyróżniała je przede wszystkim odwaga. Bez względu na to, czy była to mała, czy wielka okazja do obrony swoich przekonań, siostry zachwycały swoją stanowczą i zdecydowaną postawą. Wykazały się moralną i religijną odwagą w obcym środowisku kulturowym, m.in. dokładając wszelkich starań, aby uczestniczyć w nabożeństwach, odbyć podróż do Klagenfurtu na własne ryzyko, a także zdobywając się na cywilne nieposłuszeństwo z powodu przekonań sumienia.

Pełne pasji Córki Maryi Wspomożycielki

Głębokie przywiązanie do Zgromadzenia było jak nić przewodnia w tym dramatycznym okresie życia sióstr do tego stopnia, że pozostały one wiernymi Córkami Maryi Wspomożycielki. Pomimo tak trudnych warunków zrealizowały to, do czego wzywała je matka Laura, kiedy były wywożone na roboty przymusowe w Rzeszy Niemieckiej, czyli dochowały wierności swojemu powołaniu za wszelką cenę[6].

W Austrii siostry od samego początku przydzielenia do pracy deklarowały się jako osoby zakonne – co z jednej strony świadczyło o odwadze w obronie swojego statusu, ale z drugiej służyło również ochronie siebie, wiedząc, że w pracy rolniczej młode robotnice były często ofiarami gwałtu. Opisy pełnych emocji chwil spotkania z siostrami we Włoszech, odnowionej możliwości noszenia habitu oraz pobytu u Radnych Generalnych w Turynie, świadczą o głębokiej wdzięczności sióstr za możliwość powrotu do wspólnoty i – w przypadku siostry Marii Rudzińskiej – śmierci w Zgromadzeniu.

Wydaje się, że wraz z dalszym cierpieniem czterech sióstr, towarzyszyło im gorące pragnienie nowego życia w towarzystwie sióstr.

Osoby poszukujące

To, że siostra Józefina Gawrońska i siostra Stefania Boberyko także dzieliły życie i cierpienie z czterema siostrami w pierwszym i drugim roku pracy przymusowej, można wytłumaczyć bliską więzią sześciu polskich sióstr połączonych tym samym losem. Jednak z czasem obie rozwinęły się wewnętrznie w różnych kierunkach. Z niektórych wskazówek uzyskanych z dostępnych źródeł możemy wyciągnąć pewne wnioski dotyczące reorientacji obu sióstr. Prawdopodobnie obie czuły się wolne, by opuścić Zgromadzenie Córek Maryi Wspomożycielki bez dalszych formalności ze względu na automatyczne wygaśnięcie ich ślubów czasowych.

Kiedy i jak dokładnie obie siostry odeszły, a zwłaszcza dlaczego zdecydowały się na przejście do nowego życia, pozostaje pytaniem otwartym. W wewnętrznej wolności, jaką paradoksalnie oferowała im zewnętrzna sytuacja ograniczająca, znajdowały się być może w sytuacji, w której przychodziły im myśli i uczucia, których prawdopodobnie nie miałyby, gdyby pozostały we wspólnocie ze swoimi siostrami. Faktem pozostaje, że sytuacja zewnętrznie opresyjna otworzyła przed nimi nowe możliwości wyboru.

Jakkolwiek, widać punkt zwrotny w ich biografii – jako brak odwagi, by kontynuować życie jako Córka Maryi Wspomożycielki lub jako odwaga do kroczenia nowymi drogami w wewnętrznej wolności – będąc kobietami poszukującymi nowego powołania, one również były, w pewnym sensie, osobami odważnymi.

Refleksje podsumowujące

Wspólne przeznaczenie i szczególna sytuacja

Biorąc pod uwagę doświadczenia sześciu polskich sióstr, można by zapytać: „Co szczególnego jest w ich losie?” Wspólny los deportacji na roboty przymusowe w czasie II wojny światowej dotknął miliony ludzi. Wiele sióstr z innych zgromadzeń zostało również deportowanych do różnych części Europy i ucierpiało bardziej niż siostry w Karyntii i Styrii.

Łatwo można by też zrelatywizować wagę cierpień polskich Córek Maryi Wspomożycielki w porównaniu z ludźmi, którzy zostali zesłani na Syberię lub zginęli w obozach koncentracyjnych. Można by śmiało argumentować, że sześć sióstr miało łatwiejsze życie w środowisku rolniczym w Karyntii i w dobrze zorganizowanych obozach pracy w Styrii. Nigdy nie brakowało im jedzenia, ani nie musiały wykonywać cięższej pracy niż miejscowa ludność. Co więcej, były to dorosłe kobiety (pomiędzy 24 a 38 rokiem życia w 1942 roku), które w porównaniu z dziewczętami – typowa robotnica świecka miała 17 lat – potrafiły wypracować lepsze strategie radzenia sobie w sytuacji pracy przymusowej.

Specyfika indywidualnych losów polskich sióstr wynika ze splotu kilku czynników: jako Polki cierpiały z powodu okupacji wschodniej części kraju przez Sowietów w 1939 roku; doświadczały wrogości i niepewności, znosiły upokarzające szykany wynikające z dekretów dotyczących Polaków w Ostmark Rzeszy Niemieckiej, a jako osoby zakonne cierpiały z powodu życia poza wspólnotą.

Niewinne ofiary i odważne bohaterki/protagonistki

Jako kobiety, jako Polki i jako zakonnice, sześć sióstr jest całkowicie niewinnymi ofiarami II wojny światowej. Jednak pomimo swojej zewnętrznej sytuacji jako ofiar, były one w stanie, dalekie od pielęgnowania w sobie postawy bycia ofiarą, stać się protagonistkami, aktywnie akceptując swoje przeznaczenie z autentyczną wiarą chrześcijańską. Swoją odwagą, uczciwością i kreatywnością zdobywały szacunek swoich pracodawców i potrafiły wykorzystać niewielką przestrzeń działania dla siebie samych i dla podtrzymywania kontaktu z siostrami.

Wyraźne pogodzenie się sióstr z ich losem pozwoliło im utrzymywać na ogół dobre stosunki z rodzinami swoich pracodawców oraz z robotnikami z zakładów przemysłowych. Działały z własnej inicjatywy, akceptując rzeczywistość taką, jaka jest, odpowiedzialnie wykonując swoje różne zadania i zbliżając się do ludzi o dobrych intencjach, z którymi żyły w bliskim kontakcie.

„Niewola zewnętrzna i wolność wewnętrzna

To wzorowe zachowanie nie może jednak przesłaniać faktu, że siostry znajdowały się w sytuacji permanentnego przymusu, w której wykorzystywaniu ich sił fizycznych towarzyszyło niesprawiedliwe naruszenie ich godności osobistej i dyskryminujące ograniczenie ich praw.

Jeszcze przed ogłoszeniem praw człowieka przez ONZ w 1948 roku, obejmujących zakaz niewolnictwa, i zanim termin „praca niewolnicza” znalazł się w literaturze na temat pracy przymusowej, cztery siostry używały go już w opowiadaniach o swoich doświadczeniach. W czasie pracy przymusowej czuły się „jak prawdziwe niewolnice pod okiem pana”[7].

To, że siostry włączyły do swoich refleksji słowo „niewolnictwo”, nie dziwi, zważywszy, że gubernator generalny Hans Frank ogłosił w 1939 roku, że Polacy będą niewolnikami wielkiego światowego imperium niemieckiego.

Jednak zewnętrzne więzienie w opresyjnym systemie niesprawiedliwości nie mogło pozbawić polskich sióstr ich wewnętrznej wolności. Choć na zewnątrz oficjalnie traktowane były jako przedstawiciele „gorszej rasy”, zawsze zachowywały swoją godność i opierały pewność siebie na chrześcijańskich przekonaniach. Siłę osobowości, jaka wyłania się z relacji i listów siostry Stefanii Kołodziejczyk, siostry Franciszki Jaworskiej, siostry Marii Rudzińskiej i siostry Marianny Chodziutko, należy przypisać „wewnętrznej wolności dzieci Bożych”, której ani więzienie, ani przymus w jakiejkolwiek formie, nie może im odebrać.

Zakorzenienie i reorientacja

W tej sytuacji cztery siostry mogły realizować swoje powołanie w sposób spójny, pomimo niesprzyjających okoliczności zewnętrznych. Odnosi się wrażenie, że to właśnie ekstremalne warunki w nieprzyjaznym środowisku skłoniły je do zachowania i pogłębienia w szczególny sposób ich powołania jako Córek Maryi Wspomożycielki.

Podczas gdy te cztery siostry zakorzeniły się głębiej w ziemi salezjańskiej, dwie siostry, których śluby zwyczajnie wygasły, podjęły decyzję o zmianie orientacji, „przeszczepieniu się” i zakorzenieniu się gdzie indziej. Pozostaje mieć nadzieję, że to ponowne zakorzenienie dało im satysfakcję i osobiste spełnienie.

Wspomnienie z wdzięcznością

Dla nas dzisiaj moralnym obowiązkiem jest wspominanie tych odważnych sióstr z wdzięcznością, ponieważ „kultura pamięci”, wyrażająca się w zauważeniu życia każdej siostry[8], jest szczególną cechą Zgromadzenia Córek Maryi Wspomożycielki od początku jego istnienia.

Świetliste doświadczenie osobistej historii sześciu sióstr Polek może pomóc zachować żywą pamięć o ludziach, którzy żyli i cierpieli w Austrii oraz pielęgnować cenną pamięć o nich. Ich historia może być dla nas apelem do pogłębienia dziś naszego chrześcijańsko-salezjańskiego życia – relatywizacji pewnych problemów dnia codziennego i skupienia się na istocie osobistego powołania – czyli do życia tym, co sformułowała w imieniu wszystkich siostra Stefania Kołodziejczyk: „Próbowałyśmy przyjąć z uległością Boską Wolę”[9].

 

Tłumaczenie s. dr Anna Świątek FMA

[1] Por. Mariapia Bianco, Il cammino dell’Istituto delle Figlie di Maria Ausiliatrice nei solchi della storia (1943-1957), Vol. II, Roma 2010, 57. [Przekład polski: s. Jadwiga Jakubiec, Koleje Zgromadzenia Córek Maryi Wspomożycielki w toku historii (1943-1957), t. II, Środa Śląska 2011, 48-49]: „W Wilnie 22 marca 1942 roku zostało uwięzionych osiem sióstr, z których sześć zostało skazanych na roboty przymusowe w Niemczech i Austriii (…). Po przeszło czterech latach przymusowej nieobecności wróciły do ojczyzny. [Od tłumacza: Wszystkie przypisy zostały przetłumaczone na język polski. Oryginalne przypisy – zob. tekst włoski s. Maria Maul].

[2] Kołodziejczyk – Pentore, Stranig, 2 sierpnia 1942 i 13 grudnia 1942, AGFMA 13.29-123.6.

[3] Por. Krótka historia domu w Wilnie w latach od sierpnia 1939 do czerwca 1942 napisana przez s. Stefanię Kołodziejczyk, Kronika Rok 1939-1942, AGFMA C(924)12; Relacja s. Stefanii Kołodziejczykówny. Z Polski do więzienia w Niemczech i po przyjeździe do Włoch (1939-1945), Turyn, styczeń 1946, 31 s., AGFMA 13.29-133.3; Relacja: Z Polski do Włoch – S. Franciszka Jaworska, Turyn, 6 stycznia 1946, 20 s., AGFMA 13.29-133.2; Relacja z okresu wojny – Z Polski do Włoch. 1939-1945, S. Maria Rudzińska, Turyn, maj 1946, 17 s., AGFMA 13.29-133.4; Z Polski do Padwy – Wydarzenia wojenne (od września 1939 do sierpnia 1945), S. Marianna Chodziutko, (prawdopodobnie Turyn 1946), 17 s., AGFMA 13.29-133.1.

[4] Por. Maria Maul, Fiat voluntas tua. O losie sześciu polskich Sióstr Księdza Bosko w latach 1939-1946, rękopis, 364 strony, wraz z załącznikami fotograficznymi i obszernym indeksem bibliograficznym. Vöcklabruck (Austria), opracowany w latach 2011-2013.

[5] Por. Franz Eder, rozmowa przeprowadzona w miejscowości Reisach 11, gmina Kirchbach im Gailtal, 25 lipca 2011.

[6] Por. Domenica Grassiano, W kraju brzóz, Rzym 1981.

[7] Relacja siostry Jaworskiej, 12: „Taki był mój rozkład dnia i moje życie przez trzy lata, bez chwili wytchnienia, jak prawdziwe niewolnice pod okiem pana”.

[8] Zob. Szkice biograficzne FMA w zbiorze „Facciamo memoria.

[9] Z relacji siostry Kołodziejczyk, 20: Siostra Stefania dodała to zdanie w pisanym przez siebie pamiętniku, opisując początek deportacji. Podczas podróży przez ciągnące się kilometrami lasy, niektórzy odważyli się uciec z pociągu, by nie doświadczyć wygnania i „pracy na rzecz wroga”, ale siostry starały się pogodzić ze swoim losem w postawie wiary chrześcijańskiej.