misje1
misje2
misje3

S. SIKORSKA JADWIGA

Siostra Jadwiga urodziła się w Fordonie dnia 9 lipca 1916 roku, w rodzinie głęboko chrześcijańskiej. W 1934 roku wstąpiła do Zgromadzenia Córek Maryi Wspomożycielki w Wilnie. Pierwszą Profesję złożyła dnia 5 sierpnia 1936 roku,
w Różanymstoku. W 1938 roku pojechała z matką Laurą Meozzi do Turynu, gdzie uczestniczyła w Beatyfikacji Matki Mazzarello.

Mimo, że nie złożyła podania misyjnego została poproszona o wyjazd na misje. Kiedy dowiedziała się o swoim wyjeździe, nie miała już czasu, aby pojechać odwiedzić rodzinę i uścisnąć po raz ostatni rodziców i rodzeństwo. Wspominała często, że mogła tylko pożegnać się z mamą na dworcu. To krótkie i bolesne spotkanie wyryło się w pamięci siostry Jadwigi, która od czasu do czasu wspominała, że kiedy pociąg ruszył, to mama zemdlała na peronie. Niezbadane są drogi Pana. Fakty te z pewnością uczyniły bardziej mężną przyszłą misjonarkę. Siostra Jadwiga przyjęła powołanie misyjne z miłością i oddaniem.

Pojechała do Brazylii, którą uznała za swoją drugą Ojczyznę. Przybyła do San Paulo w 1939 roku i pozostała w kolegium św. Agnieszki do 1944 roku. W 1945 roku została posłana jako pielęgniarka do szpitala Matki Bożej Bolesnej w Ponte Nova,
w stanie Minas Gerais, a 1951 roku, pojechała na północ Kraju. Pracowała w różnych domach Inspektorii: w szpitalu w Humaita,w Porto Velho, w Pari Cachoeira jako dyrektorka wspólnoty i jednocześnie odpowiedzialna za miejscowy szpital, w S. Isabel del Rio Negro, w Manicore, w kolegium Maryi Wspomożycielki w Manaus, w ambulatorium w Icana. Następnie powróciła do Manaus.

Siostra Jadwiga była kobietą mężną, odważną, niezwyciężoną i wielkoduszną. Zawsze z wielką gorliwością i poświęceniem pełniła swój obowiązek infirmerki. Ze względu na kompetencje i doświadczenie była bardzo ceniona przez wszystkich lekarzy, z którymi pracowała.

Doktor Mena Barreto Segadilha Franca, Dyrektor Uniwersytetu Medycyny w Manaus, napisał po jej śmierci do wspólnoty domu Matki Małgorzaty: „Jako Amazończyk pragnę podziękować Siostrze Jadwidze w imieniu moich rodaków, zwłaszcza Indian. Wyrażam życzenie, aby jej przykład był naśladowany przez wielu. Metoda „medycyny alternatywnej”, jaką stosowała, miała wielki wpływ na przygotowanie lekarskie studentów medycyny, którzy odbywali u niej praktykę uniwersytecką”. Dając pacjentowi lekarstwo lub stosując jakąś kurację, korzystała z okazji, aby zainteresować się jego chrześcijańskim życiem. Powtarzała często: „Nie ja leczę, ale Maryja”.

Podnosiła na duchu rozmowami na tematy nadprzyrodzone. Umiała rozładowywać trudne sytuacje jakąś wesołą anegdotką. Z taką samą prostotą brała do ręki szpadel lub taczki, z jaką posługiwała się skalpelem, mikroskopem czy termometrem. Była przyjaciółką wszystkich. Wielką troską otaczała ludzi ubogich. Kochała dzieci i młodzież. Jej „dziwactwa” – jak sama mówiła – były zawsze wyrazem gorliwości i wielkiego ducha rodzinnego. W życiu wspólnym umiała zapominać o sobie i myśleć o innych.

Zadowalała się tym, co było jej konieczne do życia i pracy. Zawsze wybierała dla siebie pracę trudniejszą i wymagającą większego poświęcenia. Przyzwyczajona do czuwania w szpitalu, wstawała bardzo wcześnie rano, aby adorować Najświętszy Sakrament, zanim wspólnota rozpocznie praktyki pobożne. Z wielką miłością interesowała się losami Ojczyzny – Polski i swojej rodziny.

Trzy miesiące przed śmiercią lekarze wykryli w jej organizmie złośliwego nowotwora. Siostra Jadwiga zdawała sobie sprawę, że jest to bardzo ciężka choroba, ale nie dała odczuć jej ciężaru innym. Do ostatniej chwili swojego życia była pogodna
i rozweselała tych, którzy ją odwiedzali. Jej ostatnie słowa: „Jak długo jeszcze będę znosić tę Kalwarię?” – świadczyły, że nadszedł już moment odejścia.

Zmarła 30 października 1993 roku.